sobota, 4 czerwca 2011

Artykuł - Gilgamesz XXI wieku

Człowiek to bardzo zdolne zwierzę. Wzniósł się w przestworza, pokonał barierę dźwięku, wylądował na Księżycu. Jednak z jednym problemem nie może uporać się od setek tysięcy lat – ze śmiercią. Zapewne od kiedy nasze mózgi na tyle się rozwinęły, aby myśleć o śmierci, widzieć sens w grzebaniu zmarłych, chcieliśmy oszukać Ponurego Żniwiarza. Dlatego rozwinęła się medycyna, aby odwlec to co nieuniknione. Nawet wiara katolicka obiecuje zmartwychwstanie wszystkich ludzi, czyli ostateczny tryumf życia nad śmiercią (zademonstrował to Jezus prawie 2 tysiące lat temu).Na temat nieśmiertelności powstawały książki, filmy, wiersze. Jednak czy warto tracić czas na tego typu rozmyślania i wydawać pieniądze na kolejne badania?

Najpierw trzeba się zastanowić czy z naukowego punktu widzenia nieśmiertelność jest w ogóle możliwa. Aby odpowiedzieć na to pytanie najpierw trzeba wiedzieć dlaczego w ogóle umieramy. Nasz organizm składa się z miliardów komórek. Jednak na początku każdy z nas był pojedynczą komórką, powstałą z gamet żeńskich i męskich, czyli komórki jajowej i plemnika. Zygota, bo tak nazywa się zapłodniona komórka jajowa, wielokrotnie się dzieliła, najpierw na dwie komórki, potem na cztery, osiem, szesnaście i tak dalej. Jednak proces podziału w końcu ustaje, większość komórek traci możliwość podziału po osiągnięciu „dojrzałości”,żyją tylko przez pewien czas, niektóre przez parę godzin, inne zaś przez całe nasze życie. Jednak w naszym organizmie występują tak zwane komórki macierzyste, które przez całe swoje życie zachowują tak zwaną pluripotencjalność, czyli zdolność do zróżnicowania się w dowolny rodzaj komórki, od komórki nerwowej do komórki kostnej.

Ktoś mógłby spytać, to dlaczego umieramy skoro możemy produkować coraz to nowe komórki? Jak wiemy z lekcji biologii informacja na temat organizmu zapisana jest w postaci nici DNA. Przy każdym podziale informacja genetyczna jest kopiowana, aby każda komórka zawierała kompletną cząsteczkę DNA. Niby wszystko pięknie, ale jak to w naturze bywa, nic nie jest doskonałe. Podczas każdorazowego podziału dochodzi do mutacji. Zazwyczaj są to niegroźne zmiany, ponieważ zachodzą w części DNA, która niczego ważnego nie koduje. Są to pozostałości po naszych przodkach, materiał genetyczny wirusów, śmieci, których zadaniem jest stabilizacja struktury DNA oraz przyjmowanie skutków niedoskonałości narzędzi replikacyjnych. Przy każdym podziale może powstawać nawet 300 mutacji. Wraz z wiekiem mutacje nagromadzają się, aż w końcu stają się groźne dla życia organizmu, ponieważ kolejna mutacja w DNA komórkowym może przeobrazić ją w komórkę rakową. W takiej sytuacji nasz organizm może taką komórkę usunąć, albo zablokować jej zdolność podziałową. Ten mechanizm dotyczy również komórek macierzystych, które także się starzeją i po jakimś czasie już nie mogą się powielać. Nawet jeśli w wieku podeszłym komórki generatywne będą nadal posiadały zdolność do podziału to i tak nie będą w stanie zastąpić tylu zużytych komórek. U bakterii w dogodnych warunkach podział może zachodzić co kwadrans, u nas czas ten jest znacznie dłuższy, do tego trzeba doliczyć czas potrzebny na wyspecjalizowanie komórki. Oczywiście nasz organizm ma dużo zdolności regeneracyjne, ale nie aż tak wielkie, aby odbudować prawie od podstaw organy, które są ciągle w użyciu. Najszybciej starzeje się mózg i nie powinno to nikogo dziwić. Neurony tworzą tak misterną sieć połączeń, ze trudno cokolwiek tam majstrować. Przypomina to domek złożony z kart. Jeżeli chcemy poprawić elementy znajdujące się w jego środku musimy liczyć się z niebezpieczeństwem zburzenia całej konstrukcji.

Na razie dowiedzieliśmy się, że to mutacje są odpowiedzialne za śmierć organizmu, także za powstawanie raka. Rodzi się pytanie, dlaczego w ogóle istnieją? Na Ziemi żyje organizm, którego systemu naprawcze DNA są tak skuteczne, że znosi on wysokie dawki promieniowania, działanie trucizn, wysokie temperatury. Jest to bakteria, Deinococcus radiodurans. Jednak to trochę prymitywny organizm. Zwierzętami, które zyskały nieśmiertelność są parzydełkowce, czyli organizmy tworzące rafy koralowe, występują też w formie meduz. Są to zwierzęta posiadające dwie warstwy komórek, wewnętrzną i zewnętrzną(człowiek ma trzy). Komórki tych warstw nie są zbyt zróżnicowane, a do tego większość z nich to komórki macierzyste. W sprzyjających warunkach taki organizm może regenerować się w nieskończoność. Jednak to też jest organizm dosyć prymitywny i nie ma co się temu dziwić. To właśnie mutacje są przyczyną takiej różnorodności w świecie organizmów. Dodatkowo, biorąc pod uwagę szybko zmieniające się warunki środowiskowe, korzystniejsze jest wydawanie na świat zróżnicowanego potomstwa, posiadającego nowe cechy niż utrzymywanie przy życiu organizmu, który może nie poradzić sobie w środowisku.

Skoro już naukowe wstępy mamy za sobą to teraz skupmy się na metodach zagwarantowania sobie wiecznego życia. Ludzie wymyślili już niezliczone metody zagwarantowania sobie życia wiecznego. Jedną z metod mogłoby być zahamowanie powstawania mutacji. W świetle tego co napisałem wcześniej, ta metoda wydaje się rozsądna biorąc pod uwagę interes jednostki. Nie musielibyśmy martwić się, że zachorujemy na raka, choroby o podłożu genetycznym także odeszłyby w zapomnienie. Jednakże, rozpatrując interes całej populacji, w dłuższym czasie, niechybnie skazalibyśmy się na wyginięcie. To właśnie dzięki mutacjom, powstawaniu nowych cech, możliwe jest przystosowanie się do zmieniających się warunków środowiskowych. W sytuacji, w której zablokowalibyśmy możliwość powstawania mutacji, trzeba by było w jakiś sposób ręcznie, już podczas zapłodnienia, dokonywać zmian w genomie człowieka. Z punktu widzenia nauki byłoby to korzystne, moglibyśmy stać się w końcu rasą nadludzi. Jednak pozostaje niebezpieczeństwo, ze wprowadzone zmiany będą groźne nie tylko dla nas, ale także dla środowiska naszej planety. Do tego trudno jest przewidzieć jakie cechy będą w danym momencie potrzebne i korzystne. Może okazać się, że wprowadzone przez nas modyfikacje zamiast nam pomóc doprowadzą do zagłady gatunku. Oczywiście można spróbować pozostawić stare mechanizmy replikacyjne jedynie w komórkach rozrodczych, aby nadal powstawały nowe cechy, a reszta komórek mogłaby być wtedy „nieśmiertelna”. Jednak czy takie rozwiązanie ma sens? W końcu nadal powstawaliby ludzie ze schorzeniami genetycznymi np. zespołem Downa.

Trudno usunąć z naszego życia mutacje, ponieważ to one zadecydowały o jego powstaniu. Jednak, skoro nie warto niwelować przyczyn starzenia się komórek, to może warto zastanowić się nad usunięciem skutków? Jeżeli nasz organizm od pewnego momentu nie radzi sobie z zastępowaniem starych komórek nowymi, to trzeba mu w tym pomóc. Możemy wyobrazić sobie kończyny, które odrastałyby w okamgnieniu. Koniec z chodzeniem do dentysty, leczeniem kanałowym, plombami itp. Wystarczyłoby wyrwać ząb, a on odrósłby w kilka dni. Można byłoby to uzyskać co jakiś czas zastępując stare komórki macierzyste nowymi, a nawet wprowadzając komórki zarodkowe, które istnieją tylko w pewnym etapie rozwoju płodu. To rozwiązanie posiada jednak wady, które w pewien sposób dyskwalifikują je jako metodę zyskania nieśmiertelności. Pierwszą jest potrzeba cyklicznego wprowadzania nowych komórek do organizmu. Po drugie, nie wiemy jak mózg zareagowałby na obecność takich komórek w organizmie, mógłby je zmusić do różnicowania nawet jeżeli wszystkie organy są w dobrym stanie. Doprowadzilibyśmy do przyrostu tkanek, które zagrażałyby całemu ustrojowi.

Może jednak udałoby się w jakiś sposób inaczej kontrolować aktywność takich super komórek? Nanotechnologia rozwija się w zastraszającym tempie, być może za jakiś czas miniaturowe roboty będą krążyć po naszym organizmie pomagając w naprawie uszkodzonych tkanek, albo w tworzeniu nowych. Oczywiście takie rozwiązanie wymagałoby wszczepienia mikrokomputera, który we współpracy z mózgiem, koordynowałby działania owych nanorobotów. Już na początku wieku XX snuto plany o połączeniu maszyny z człowiekiem i stworzeniu istoty ponadprzeciętnej. Od dziesięcioleci próbujemy odtworzyć mechanizmy, które ewoluowały przez miliony lat. Ponoć za 10 lat już naukowcom uda się zbudować pierwszy sztuczny mózg, które funkcjonalność ma dorównywać organicznemu.

Biorąc pod uwagę tempo rozwoju techniki to w ciągu 10 lat nasze życie może się diametralnie zmienić. Zmiany mogą zajść tak daleko, że nasze obecne ciała będą nam zbędne. Jeżeli wybiegniemy o jeden wiek w przyszłość może się okazać, że ludzie będą chodzić w syntetycznych ciałach, które do złudzenia, pod względem wyglądu i działania, przypominają te, których obecnie używamy, jednak będziemy mieli nad nimi większą kontrolę. Koniec z niewiedzą w kwestii tego co nam jest, systemy analitycznego naszego organizmu od razu powiedzą nam co jest nie tak. Koniec ze śmiercią, chorobami. Spełniłoby się odwieczne marzenie ludzkości! Można iść dalej i całkowicie porzucić fizyczne ciało i przenieść się do wirtualnej rzeczywistości. Kreować świat naszych marzeń, bez głodu, wojen(chyba, że dla zabawy). Za 100 lat moc obliczeniowa komputerów będzie ogromna(jeżeli wcześniej coś nie zniszczy naszej cywilizacji oczywiście), pozwoli to nam na stworzenie świata z nieograniczoną ilością surowców i nieprzebranymi możliwościami tworzenia.

Ludzie mówią, że marzenia się spełniają. Z wielu bajek, np. o złotej rybce, płynie morał, że często zrealizowane marzenia nie zawsze dają nam szczęścia. Czy nieśmiertelność rzeczywiście kogoś by uszczęśliwiła? Nie sądzę, żeby można było znaleźć odpowiedź na tę zagadkę tylko dzięki filozoficznym rozważaniom. Wielu już próbowało, między innymi Goethe w swoim utworze Faust. Problem z dyskusją na temat życia wiecznego polega na braku jakiejkolwiek skali porównawczej. Człowiek obserwując świat, innych ludzi, widzi jak wszystko przemija, od narodzin przyzwyczajony jest do śmierci. Instynktownie wiemy, ze to się kiedyś skończy. Jedni nie myślą o tym wcale, a inni lgną na tamten świat. Trudno jest wyobrazić sobie stan bycia nieśmiertelnym, ale na pewno można pomyśleć nad warunkami jakie musiałyby byś spełnione, aby cieszyć się takim stanem.

Problemem, który wielu pisarzy i artystów poruszało na przestrzeni wieków jest kwestia przywiązania do innych ludzi. Często zdarzało się, że człowiek, który stał się nieśmiertelny musiał patrzeć na śmierć swoich najbliższych. Tak więc, najlepiej by było jakby wszyscy członkowie danej społeczności nie mogli umrzeć. Do tego kontakt ze śmiercią innych gatunków także nie byłby korzystny dla psychiki nieśmiertelnego. Mogłyby się rodzić pytania: „Dlaczego wszystko umiera, a ja nie mogę?”. Mogłoby to prowadzić to uporczywego szukania sposobu na popełnienia samobójstwa i tak wrócilibyśmy do punktu wyjścia. Kolejnym problemem jest świadomość tego, że się nigdy nie umrze. Każdy z nas wie, że życie ma się tylko jedno i trzeba się postarać, a by na końcu nie żałować swoich wyborów. Nie wiadomo jakby zareagował człowiek wiedząc, że, teoretycznie, ma nieograniczony czas do zagospodarowania. Podobna sytuacja występuje kiedy mamy przed sobą perspektywę długiego okresu wolnego czasu. Tworzymy ambitne plany jego wykorzystania, a i tak na końcu wszystko robimy na ostatnią chwilę. W przypadku nieśmiertelności byłoby podobnie tylko, ze nie byłoby tej ostatniej chwili. Trudno jest przewidzieć czy takiego niebezpieczeństwa można by uniknąć osuwając możliwość zgonu już przy poczęciu. Tak jak już wcześniej wspominałem, nie mam skali porównawczej. Ja wiem, że moje życie kiedyś dobiegnie końca i trudno wyobrazić mi sobie inny scenariusz.

Przez pojęcie „nieśmiertelność” większość ludzi rozumie stan kiedy dany organizm nie może umrzeć. Jednak tę definicję można rozszerzyć. Czynnikiem, który głównie determinuje to jacy jesteśmy są nasze geny i to, co nas w życiu spotkało. Jeżeli macie dziecko to być może połowa waszych genów w pewien sposób zyskała nieśmiertelność, ponieważ każdy rodzic przekazuje połowę genów swojemu potomstwu(zazwyczaj, z powodu mutacji, jest to mniej niż połowa). Istnieje szansa, że cechy, które przekazaliście nie znikną i będą trwać tak długo jak będzie istnieć gatunek Homo Sapiens! Innym sposobem na zyskanie nieśmiertelności jest sztuka. Jak napisał Horacy, wybitny poeta rzymski z początku naszej ery, „Exegi monumentum aere perennius”. Trzeba przyznać, że miał racje. Jego poezja przetrwała prawie dwa tysiące lat. Nadal jest cytowana, omawiana, powstają na jej temat rozprawy naukowe. Artystów takich jak Horacy są tysiące. Ich dzieło ma szanse przetrwać dłużej niż gatunek ludzki. Są plany wysłania sondy zawierającej całą wiedzę zgromadzoną przez ludzkość, która ma wrócić za kilkadziesiąt tysięcy lat na Ziemię.

Na końcu chciałbym się odnieść do sondy jaką przeprowadziłem w serwisie Facebook. Niektórzy ankietowani uważają, że po uzyskaniu nieśmiertelności życie straciłoby sens i swoją wartość, inni chcieliby zyskać życie wieczne pod warunkiem, że ukochana osoba także nie umrze, parę osób nie wie co o tym myśleć. Jaka jest więc ostateczna odpowiedź na pytanie postawione na początku tego artykułu? Czy warto szukać sposobu na stanie się nieśmiertelnym, rozważać skutki takiego stanu? Sądzę, że tak. Nawet jeżeli nie osiągniemy upragnionego celu to po drodze dokonamy wielu znaczących odkryć. Takie rzeczy zdarzają się bardzo często. Dobrym przykładem może być tutaj próba zsekwencjonowania genomu człowieka. Tak naprawdę nic nam to nie dało, ale udało nam się dopracować metody odczytywania sekwencji nukleotydów w DNA komórki. To co podziwiam w człowieku to nieustępliwość i ciągła wola walki z siłami przyrody. Chociaż jest to prawdziwa walka z wiatrakami nie sądzę, aby człowiek kiedyś z niej zrezygnował. Naprawdę, chciałbym zobaczyć co stanie się z nami za sto czy tysiąc lat. Jednak te rozważanie zostawię na później ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz