sobota, 19 marca 2011

Ciekawostki - Na co komu menopauza?

Z dedykacją dla wszystkich babć i dziadków ;)

Przekwitanie to trudny okres w życiu każdej kobiety. Nieregularne miesiączki, wahania nastroju, problemy z koncentracją, bezsenność, a w końcu bezpłodność. To wszystko może być bardzo uciążliwe i frustrujące. Dotyka to także wszystkich mężczyzn. Muszą wykazać się wielką cierpliwością i zrozumieniem dla swojej partnerki. Jednak dlaczego dobór naturalny nie wyeliminował zjawiska menopauzy? Teoretycznie jest ono niekorzystne, przecież kobieta traci możliwość posiadania nowego potomstwa. Logicznie mężczyźni powinny wybierać kobiety, które jak najdłużej będą w stanie rodzić im dzieci.

Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba przyjrzeć się strategiom rozrodczym różnych organizmów. Nowoczesna nauka wyróżnia dwie takie strategie. Pierwsza z nich polega na produkcji dużej ilości potomstwa, z nadzieją, że któremuś uda się przetrwać. Zazwyczaj nie można mówić tutaj o opiece nad potomstwem, ale oczywiście istnieją wyjątki od reguły. Większość żab składa ogromne ilości skrzeku, który potem zostawiają bez opieki. Jednak istnieją gatunki, które wykształciły specyficzne metody opieki nad potomstwem. Południowo amerykański grzbietoród nosi jaja na grzbiecie, a gardłoród w gardzieli. Drugą strategią jest wyprodukowanie mniejszej ilości potomstwa, jednak z równoczesnym zintensyfikowaniem opieki nad nim. Tak postępuje większość ptaków i ssaków, w tym człowiek.

Teraz jak to się ma do problemu menopauzy. W dawnych czasach, kiedy ludzie nie mieli nic lepszego do roboty niż dbanie o przetrwanie gatunku, kobiety poszukiwały odpowiedniego kandydata na ojca swoich dzieci. Nie było to łatwe zadanie, musiała się bardzo wysilić, żeby z tłumu samców wybrać tego jedynego. Musiał byś opiekuńczy, silny, męski, przynosić bogate łupy z polowań(te wymagania się chyba nie zmieniły). Oczywiście w tym zadaniu pomagał sam mózg, który analizował sygnały chemiczne wysyłane przez adoratorów. Jednak równie ważną rolę spełniało samo zachowanie mężczyzny, którego zadaniem było zaimponować kobiecie. Kiedy już znalazła odpowiedni egzemplarz oczywiście dochodziło do stosunku. Kobieta wychowywała dziecko, pomagał jej w tym tatuś.

Jak już mamy jedno dziecko, to teraz warto się postarać o drugie, żeby gatunek Homo sapiens mógł opanować świat! Ale jest mały problem. W czasach kiedy monogamia nie była zbyt modna, partnerzy zostawiali kobiety, aby spłodzić dziecko z inną, młodszą, mniej śmiganą. Istniało też wysokie prawdopodobieństwo, że partner, który chciałby nawet resztę życia spędzić z wybranką swego serca (od taki kaprys) został rozszarpany przez dzikie zwierzęta. Samica musiała poszukać sobie nowego. No tak, ale co wtedy z dzieckiem? I tutaj wkraczają niezastąpione babcie. Kobiety, które już nie uganiają się za facetami, wiodą spokojne życie i mają czas, aby opiekować się wnukami. Nie produkują już hormonów, facetami interesują się rzadko, ale ich mózg nadal jest zaprogramowany na opiekę nad potomstwem. Trzeba wiedzieć, że podczas ciąży mózg przebudowuje się, aby sprostać nowemu zadaniu. Te modyfikacje zostają nawet po okresie przekwitania.

Taki podział obowiązków w wielu rodzinach funkcjonuje po dziś dzień. Oczywiście teraz większość par jest już monogamiczna, więc kobieta nie spędza tyle czasu na wyborze partnera. Jednak rozwój cywilizacji wymógł na rodzicach pogoń za pieniądzem w celu zapewnienia dziecku odpowiednich warunków do rozwoju. Pary, dopóki dziecko nie stanie się dosyć samodzielne, oddają je w opiekę dziadkom, którzy zazwyczaj z wielką chęcią zaopiekują się potomstwem swojego potomstwa. Oczywiście nie jest tak, że każda babcia będzie chciała się zajmować wnukami. Tutaj wchodzą w grę różne czynniki społeczne, relacje rodzinne, kwestie finansowe, zdrowotne.

Pewnie niektóre kobiety uznają ten artykuł za seksistowski. Sprowadziłem kobietę do roli inkubatora, jednostki która szuka mężczyzny tylko po to, żeby mieć potomstwo. Babcia ma tylko zajmować się potomstwem podczas, gdy dziadek może wyrywać nowe panienki. A gdzie miłość, więź między dwoma połówkami tego samego jabłka? Ja nie wierzę w miłość. Jak można wierzyć w coś co wiadomo, że istnieje. To tak jakbym wierzył w krzesło. No istnieje coś takiego jak krzesło, więc po co w nie wierzyć? Miłość otacza nas ze wszystkich stron. Pojutrze wiosna, więc wraz naturalnym rytmem przyrody, na ulicę zaczną wychodzić pary, trzymając się za ręce, parki będą przepełnione miłością. I ja mam powiedzieć, ze nie istnieje? Jednak to jak ja rozumiem miłość to już inna kwestia, którą kiedyś się zajmę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz