sobota, 12 lutego 2011

Gra - Dead Space 2 – strasznie tandetne...

Przemysł kinematograficzny, fonograficzny, moim zdaniem, przeżywają teraz swoisty kryzys. Nie mówię tutaj o kryzysie finansowym, zmniejszeniu ilości produkowanych filmów czy piosenek. W tej kwestii z roku na rok jest coraz lepiej. Jednak jakość tego wszystkiego jest po prostu dramatycznie niska. Oczywiście, nie mam na myśli efektów specjalnych, skomplikowanych technologii, które na człowieku z XX wieku zrobiłyby piorunujące wrażenie. Chodzi mi bardziej o scenariusz, teksty piosenek, które są kiepskie, wręcz tandetne. Ciśnie mi się na usta słowo „kicz”. Ten sam problem zaczął dotykać świata gier komputerowych. Lubię sobie pograć na komputerze i nie widzę w tym nic złego, ale ostatnimi czasy po prostu nie ma w co pograć. Bardzo rzadko zdarza się perełka, która wyróżnia się spośród tłumu identycznych pozycji. Takim skarbem był Dead Space, a ten artykuł będzie recenzją jego kontynuacji - Dead Space 2. Jeżeli ktoś kompletnie nie interesuje się tą dziedziną rozrywki to może odpuścić sobie ten artykuł. Jak ktoś ma w planach zagrać w DS2 to też nie polecam czytania tego artykułu, bo będę tutaj odsłaniał wiele sekretów tej gry oraz taka osoba może się niepotrzebnie zrazić do tej gry.. A wszystkich pozostałych zapraszam do pierwszej recenzji gry komputerowej na moim blogu ;)


Jak to się zaczęło

Żeby zrozumieć dlaczego zdecydowałem się na zrecenzowanie tego produktu musimy cofnąć się o kilka lat. W 2008 roku ukazała się gra amerykańskiego producenta, firmy Electronics Arts. Był to Dead Space, survival horror, czyli po naszemu, rozgrywka polegała na walce z zastępami kosmicznych stworów. Studio EA Redwood Shores z prostej sieczki uczyniło grę niemal idealną. Najważniejszą rolę odgrywała tutaj fabuła, która nie była kiczowata. Była pełna zwrotów akcji, wątków pobocznych. Przeszedłem tę grę 4 razy i nadal uważam, że jest ciekawa. Jednak wciągająca fabuła nie była jedynym atutem tej gry. Horror z definicji ma wywołać w widzu strach, niepokój, niesmak , wstręt. Pamiętam, że samo włączenie przyprawiało mnie o ciarki. Intro do gry było zrobione tak klimatycznie, że wyłączyłem grę. Przy drugiej próbie również o mało co nie popuściłem ze strachu. Chciałem zaczynać grę kiedy postanowiłem skorzystać z łazienki, aby nic mnie nie rozpraszało podczas rozgrywki. Układ mojego domu jest taki, że łazienkę mam tuż obok pokoju, więc doskonale słyszę jak np. jest puszczona muzyka. Na zewnątrz było już ciemno, w domu nie było żywej duszy, więc był to idealny czas na horror. Wczułem się trochę w horrorowy nastrój, więc byłem lekko niespokojny. Siedząc sobie na „tronie” usłyszałem kobiecy śpiew. Najpierw byłem trochę zaniepokojony, bo nie wiedziałem skąd dochodzi ten śpiew. Po wypełnieniu wszystkich procedur , które wypełnić trzeba przy odwiedzeniu toalety odważyłem się uchylić drzwi. Śpiew dochodził z mojego pokoju i był przerywany dźwiękami krzyku zmieszanego z zakłóceniami jak z źle nastrojonego radia. Okazało się, że twórcy Dead Space ukryli filmik, który włączał się w momencie kiedy użytkownik odchodził od komputera.

Ja należę do strachliwych osób, ale przełamałem się i zagrałem. Były momenty kiedy prawie dostałem zawału serca. Muzyka, projekt lokacji, efekty dźwiękowe, oświetlenie. To wszystko tworzyło przerażającą mieszankę. Wspomniałem o świetnej fabule, ale nic dokładniej o niej nie powiedziałem. Bohaterem gry jest Isaac Clark, inżynier-mechanik wysłany z misja ratunkową na pokład planeto-łamacza USG Ishimura. W przyszłości już nie bawimy się w kopalnie tylko wyrywamy kawałek planety i „wysysamy” z niej wszystko co wartościowe. Statek wysłał sygnał SOS, Isaac Clark wraz z załogą statku ratunkowego ma zbadać sytuację na Ishimurze i dokonać niezbędnych napraw. Kiedy ekipa ratunkowa próbuje zadokować na Ishimurze dochodzi do awarii automatycznych systemów dokujących i statek się rozbija. Wszyscy bohaterowie uchodzą z życiem. Jednak na statku nie widać żywej duszy. Statek opanowały obce formy życia, nekromorfy, nasz Isaac musi walczyć o przetrwanie. Niby proste, ale cała sprawa komplikuje się kiedy dowiadujemy się, że w całą sprawę zamieszana jest organizacja Unitologów, którzy wierzą w istnienie pozaziemskich istot. Isaac staje się pionkiem w grze i musi powstrzymać ich przed wywiezieniem ważnego artefaktu z Ishimury. Na końcu nasz bohater ratuje siebie i świat. Oczywiście to było minimalne streszczenie fabuły, która jest bardziej zagmatwana i bogata. Twórcy, tworząc świat Dead Space, wzorowali się na twórczości Asimowa czy Stanisława Lema, a są to jedni z największych twórcy Sci-Fi w historii tego gatunku. Gra była także długa, przechodziłem ją za pierwszym razem prawie 12 godzin. Teraz rzadko zdarza się gra, której warstwa fabularna trwa więcej niż 5 godzin. Nadal uważam, że ta gra jest świetna i zajmuje honorowe miejsce na mojej półce z grami.

Nowa nadzieja

Po tym wstępie znacie już mój stosunek do gry Dead Space. Spróbujcie wyobrazić sobie moją radość, kiedy dowiedziałem się, że powstaje druga część tej gry. Byłem wniebowzięty. EA teraz zrobiła wielką kampanię reklamową. Na Facebook'u informowali o nowościach, sprzedawali koszulki, albumy, plecaki. Nakręciłem się na tę grę. Zachwycałem się każdym nowym filmikiem, notką prasową, wywiadem. Odliczałem dni do dnia premiery. Nie czytałem przed tym żadnych recenzji, aby przypadkiem moja ekscytacja nie opadła, ani nie wzrosła za bardzo. Wreszcie udało mi się zdobyć kopie gry Dead Space 2. Zainstalowałem, poczekałem, aż się ściemni, odwiedziłem toaletę, założyłem słuchawki, żeby jak najbardziej poczuć klimat nowego DS'a i włączyłem grę...

No i d...

Pierwsze rozczarowanie – intro do gry. Nie było już tak straszne jak poprzednie. No, ale pewnie ja się spodziewałem, ze będzie straszne i się uodporniłem. Na pewno gra będzie straszniejsza. No to teraz czas dowiedzieć się co się takiego stało z Isaac'iem. 3 lata po wydarzeniach z Ishimury nasz bohater trafia na jeden z księżyców Saturna do zakładu psychiatrycznego, ponieważ artefakt nieco namieszał mu w głowie. Nagle ktoś postanawia nas uwolnić z tego kaftanu, ponieważ stację zaatakowała ta sama plaga, która zdziesiątkowała załogę USG Ishimura. Wtedy następuje klimatyczna część gry. Skradamy się po zdewastowanych oddziałach, uciekamy przed nekromorfami i to wszystko nadal w kaftanie, ponieważ nasz wybawca sam został ofiarą nekromorfa. Ta straszna część gry trwa z jakieś 8 minut. Po tych 8 minutach gra zmienia się w maszynę do mielenia mięsa, bezmyślną sieczkę. Fabuła jest tak płytka, że prawie się uwypukla. Nie ma tam nic zaskakującego, wszystkiego dowiadujemy się na początku i potem nic w fabule się nie zmienia. W pierwszej części udało nam się zniszczyć tajemniczy artefakt, który był bardzo ważny dla unitologów. Teraz wykorzystali naszego bohatera i innego człowieka, który miał styczność z artefaktem, aby go odbudować. Nasz bohater czuje moralny obowiązek, aby go zniszczyć i o tym jest z grubsza cała gra. Żadnej tajemnicy, wszystko podane na tacy. Gra przypomina pod względem scenariusza współczesne, hollywoodzkie produkcje.

Prawie jak u Hitchcocka...

Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.” tak mówił mistrz Alfred Hitchcock. To chyba była dewiza twórców Dead Space 2, bo gra jest przepełniona wybuchami, trzęsieniami i innymi spektakularnymi scenami. Isaac pod względem wytrzymałości przebija John'a McClane ze Szklanej pułapki. Jest tak wytrzymały, że wystrzelony z satelity wpada przez dach i wstaje bez zadrapania. Ta gra to jeden wielki efekt specjalny. Trzeba przyznać, że to jest ładne, spektakularne, cieszy oko, ale co z tego jak te elementy czasem są niczym nieuzasadnione przez bieg wydarzeń, a jeżeli już są to przez wydarzenie, które logicznie nie wynika z poprzednich.

Ładnie, towarzyszu...

USG Ishimura był idealnym środowiskiem dla survival horroru. Ciemne, zatęchłe, klaustrofobiczne pokłady statku sprawiały, że gracz cały czas czuł niepokój i strach. W DS2 już nie jest tak strasznie. Pierwsze 8 minut jest straszne, to prawda, ale potem klimat pryska i gra zamienia się w młuckę. No, ale dobra. Niefortunnie wybrali miejsce dla wydarzeń kontynuacji Dead Space, ale to nie usprawiedliwia ich od tak monotonnego projektu lokacji. Odniosłem wrażenie, że grę projektowali socjalistyczni architekci. Po zobaczeniu tego samego korytarza z windą po raz piętnasty miałem już dosyć. Jedyną ciekawą lokacją była świątynia unitologów, ale tam też szybko pojawiała się monotonia. Do tego wkurzała mnie jedna rzecz. Lokacje często były zbyt ciemne. Przy każdym horrorze półmrok jest bardzo klimatyczny. Jednak jest różnica między półmrokiem, a totalną ciemnicą. Czasem ja nie wiedziałem, z której strony jestem atakowany, co mnie wkurzało, a w założeniu miało mnie bardzo przestraszyć.

Nowe nie znaczy lepsze...

Twórcy gry wprowadzili kilka „innowacji”, których zadaniem jest uatrakcyjnienie rozrywki. Między innymi w tej części możemy przeciskać się przez tunele serwisowe. Polega to na tym, że Isaac otwiera właz w ścianie, włazi do tunelu, idzie i wychodzi drugą stroną. Podczas tych podróży po kanałach nic się nie dzieje, nic nas nie atakuje, nie straszy, nawet przebycie kanału nie sprawia żadnej trudności, więc nie mam pojęcia po co to wprowadzili. Kolejną nowością jest mini gra w hackowanie. Niektóre drzwi w DS2 są zabezpieczone i naszym zadaniem jest złamać te zabezpieczenia. Mini-gra polega na tym, że na wyświetlaczu pojawia nam się okrąg i wskaźnik, który zamocowany jak wskazówka zegara obraca się o 360 stopni. Na tym okręgu jest 6 obszarów. My za pomocą tego wskaźnika wskazać jeden z sześciu obszarów i po wskazaniu właściwego obszaru 3 razy pod rząd drzwi otwierają się. W praktyce wygląda to tak, że kręcimy wskaźnikiem po całym okręgu i jak jakiś zapali się na niebiesko to klikamy myszką. Za pierwszym razem jest to ciekawe, ale za piątym staje się wkurzające. Podejrzewam, że te nowości zostały wprowadzone, aby gracze konsolowi się cieszyli, bo kręcenie analogiem jest na pewno trudniejsze niż myszką. Takich zmian, które „uatrakcyjniają” granie na konsolach jest o wiele więcej. W Dead Space można było ulepszać swoją broń oraz kombinezon. Służyły do tego „węzły mocy”, które były rozsiane po pokładzie Ishimury. Ulepszona broń mieściła więcej pocisków w magazynku, skracał się czas jej przeładowania, zwiększały się obrażenia. W drugiej części nie zrezygnowano z tego, ale modyfikacje tutaj nie mają sensu. Broń niezmodyfikowana przeładowuje się prawie tak samo szybko jest w pełni zmodyfikowana w poprzedniej części. Zapewne znowu jest to ukłon w stronę posiadaczy konsol, którzy muszą się wysilić, zęby gałką namierzyć wroga i potrzebują ultraszybkich broni.

Kiedyś było lepiej...

Pamiętam jakie emocje wywoływało u mnie znalezienie schematu w Dead Space. Schematy odblokowywały nowe przedmioty, które można było kupić w sklepie. Najbardziej cieszyłem się kiedy znalazłem schemat nowego kombinezonu. Na początku gry byliśmy ubrani w zwykły, niezbyt wyszukany strój inżyniera. Po odnalezieniu schematów zamieniał się on niemal w zbroję, która chroniła ans przed atakami wrogów. DS2 zmodyfikowano ten system, a raczej porzucono ulepszanie kombinezonu. Postanowiono, że gracz będzie znajdował nowe kombinezony, z których każdy ma nieco inne właściwości. Jeden dodaje nam np. 25% do szybkości, drugi zwiększa wytrzymałość, obrażenia itp. To zapewne kwestia gustu, ale osobiście nie spodobała i się ta zmiana. Kombinezony w sumie wyglądają podobnie, różnią się kolorystyka i drobnymi detalami, a ich odnalezienie nie wzbudza już takiej ekscytacji, bardziej ciekawość jak to wygląda i potem już koniec. Kolejną genialną modyfikacją jest całkowite przebudowanie stref zerowej grawitacji. W pierwszej części Dead Space'a, w niektórych przedziałach, panowała zerowa grawitacja. Zabawa polegała na tym, że Isaac był wyposażony w magnetyczne buty, dzięki którym mógł przyczepiać się do ściany. Trzeba było latać od ściany do ściany i wykonywać różne małe zadania np. przełączyć jakiś przycisk, zamocować antenę itp. Zabawa była prosta, ale sprawiała dużo przyjemności, szczególnie w późniejszych etapach gry, gdzie labirynty były tak skomplikowane, że często wracałem do początku trasy, bo się zgubiłem. W DS2 zrezygnowano ze skakania i Isaacowi doczepiono rakietowe buty. Sprawdza się to w otwartej przestrzeni kosmicznej, po której nasz bohater sobie lata, pokonując znaczne odległości, ale w pomieszczeniach psuje to całą zabawę.

On mówi?

Największym rozczarowaniem było usłyszenie głosu Isaaca. W poprzedniej części nasz bohater nie wypowiedział ani słowa, było słychać jedynie jego wrzaski, stękanie, sapanie. Nie był to zabieg nowy, ale powodował pewną niemoc postaci. Isaac nie mógł wpłynąć na bieg wydarzeń. Wszystko działo się bez jego wiedzy, był bezsilny, nie panował nad niczym. W DS2 przemówił ludzkim głosem. Niestety, jego teksty są niezbyt błyskotliwe, większość z nich to przekleństwa, albo pseudo romantyczne bzdety. Ponoć gracze domagali się głosu Isaaca, a wiadomo, ze klient jest najważniejszy.

Niespodzianka!

Dla fanów pierwszej części przygotowano niespodziankę. Jeden z etapów gry odbywa się na USG Ishimura! Niestety ten etap należał do jednych z nudniejszych. Polegał na rozwaleniu obcych, ułożeniu puzzli z części modułu grawitacyjnego i opuszczeniu pokładu. Nic specjalnego. Ot taki sobie etap. Jest to dosyć smutne, bo ciekawie się chudziło po tych samych pokładach, przypominałem sobie co się w danym miejscu działo, co się zmieniło. No, ale twórcy nie wykorzystali potencjału jaki drzemał w tym pomyśle, jednak ten problem dotyczy całej gry.

Kasa, kasa, kasa!!!

Oczywiście gra to nie tylko seria porażek. Prócz lepszej grafiki wprowadzono 3 nowe ciekawe modele broni, nowe nekromorfy. Nowością jest typ multiplayer, w którym z kolegami możemy zmierzyć się z hordą potworów. Jednak nie można się tym w pełni nacieszyć przez jałową, płytką i nudną fabułę, w której wszystko wiadomo jak się skończy, a kończy się w sposób tandetny i hollywoodzki. Pierwsza część bardziej przypominała kino europejskie, w którym nic nigdy nie wiadomo, a historia nie kończy się happy endem. Dead Space 2 jest produktem, który ma zarobić, nie ma się podobać, ma się sprzedać. Kilka dni przed premierą DS2 zapowiedziano dodatek do niego, który pokaże nową historie odbiegająca od głównej fabuły Dead Space. Zapewne zagram, ale dla mnie cykl Dead Space skończył się na pierwszej części. EA chce wycisnąć z marki Dead Space ile tylko się da, póki jeszcze jest o niej głośno. Niestety, żyjemy w świecie niezbyt wyszukanej rozrywki i rządów pieniądza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz