sobota, 6 listopada 2010

Anime - Każdy z nas ma w sobie ducha...

Zastanawialiście się jak nasz świat będzie wyglądać za jakieś 20 lat? Kinematografia ostatnimi czasy przedstawia nam coraz bardziej apokaliptyczne wizje przyszłości. Wojny nuklearne, śmiertelne wirusy, bunty maszyn, inwazja istot pozaziemskich, atak zombi, takie scenariusze nie napawają optymizmem. Jednak trzeba przyznać, że przedstawienia przyszłych wydarzeń w taki sposób są dosyć schematyczne. Pojawia się problem, a wraz z nim bohater, który w ostatnich minutach filmu ratuje całą ludzkość i jedyną nagrodą jakiej pragnie jest piękna kobieta, z którą spędzi resztę swojego życia i pomoże stanąć naszej cywilizacji na nogi. Takie filmy coraz bardziej mnie zanudzają. Zacząłem szukać filmu, w którym przyszłość będzie przedstawiona logicznie, bez żadnych dziwnych zdarzeń losowych, typu atak zielonych ludzików. Wtedy przypomniałem sobie o filmie, który polecił mi kolega. Ta osoba zaraziła mnie pasją do Anime. Zdaję sobie sprawę z tego co ludzie sądzą o japońskich animacjach. Od razu na myśl przychodzą im Pokemony. Postaram się zmienić wyobrażenie na temat Anime przedstawiając Wam film, który swoją przemyślaną fabułą, pięknem animacji wbija w fotel tak, że człowiek szura tyłkiem po podlodzę. Przed Państwem „Ghost In The Shell” w reżyserii Mamoru Oshii.

Trudno jest zrecenzować film takiej kategorii. Zacznijmy, więc od przybliżenia fabuły dzieła. Jest rok 2029, komputery są wszechobecne. Coraz większa ilość ludzi decyduje się na cyborgizacje własnego ciała. Jedyną rzeczą odróżniającą człowieka od androida jest dusza, fragment świadomości, to co decyduje o tym, że jesteśmy tym kim jesteśmy, nasze uczucia, pasje, wspomnienia. Major Motoko Kutsanagi, wraz ze swoim partnerem Bato, starają się schwytać najwybitniejszego hakera XXI wieku, Władcę Marionetek. Pseudonim wziął się stąd, że przestępca potrafi włamywać się do „dusz” swoich ofiar i zmieniać je w ten sposób aby wykonywały jego polecenia. Nie będę streszczać tutaj całej fabuły filmu, bo nie na tym powinna skupiać się recenzja. Nie można odbierać przyjemności z oglądania filmu spoilerowaniem. Chciałbym skupić się na przedstawieniu cech produkcji, które według mnie wyróżniają ją na tle innych filmów gatunku.

Rzeczą, która uderza w filmie jest inteligentnie pomyślana fabuła, stworzona na podstawie mangi Shirow'a Masamune, jednego z najwybitniejszych twórców japońskich komiksów. Tego filmu nie można nazwać płytkim. To tak jakby Pamele Anderson nazwać płaską. Film obfituje w dywagacje filozoficzno-etyczne. W świecie, w którym, z powodu postępującej komputeryzacji, zacierają się granice między człowiekiem a maszyną, coraz trudniej jest zdefiniować czym jest życie. Już w naszych czasach jest to bardzo trudne, a nasza rosnąca wiedza o świecie nie ułatwia nam tego zadania. W filmie dochodzi do absurdalnej, z naszej perspektywy, sytuacji, kiedy to program krzyżuje się z człowiekiem, tworząc nową „formę życia”. I nie mówię tutaj o wzbogaceniu ludzkiego „ducha” paroma linijkami programu. Mam na myśli krzyżówkę istoty ludzkiej z inteligentną, samoświadomą formą życia, która kieruje się podobnymi popędami jak każdy przeciętny człowiek i chce przekazać swoje „cechy” potomstwu. Brzmi to jak czysta abstrakcja, ale sądzę, że przy obecnym rozwoju badań nad sztuczną inteligencją taki scenariusz może się ziścić za jakieś 20 lat. Za 10 lat ma powstać pierwszy sztuczny mózg. Wliczając opóźnienia sądzę, że w latach 30 XXI może powstać samoświadoma istota stworzona przez człowieka. Jednak to zadanie zostawmy ludziom z przyszłości, a My wróćmy do analizy filmu.

Film ma już 15 lat i trzeba przyznać, że nadal bije na głowę inne tego typu produkcje pod względem szczegółowości animacji. Biorąc pod uwagę technologię jaką dysponował reżyser to trudno uwierzyć, ze ten film powstał w latach 90 ubiegłego wieku. Dzisiaj króluje inny styl w animacji, już prawie cale filmy powstają przy użyciu animacji komputerowych. Jednak ta produkcja nie odrzuca jakością kreski, wręcz przyciąga swoją odmiennością i dbałością o każdy szczegół otoczenia. Film obfituje w sceny, których zadaniem jest pokazanie kunsztu animatorów. Muzyka to także mocna strona filmu. Idealnie zgrywa się z wydarzeniami, jest tam gdzie powinna. Nie ma jej ani za dużo, ani za mało, tak akuratnio.
Teraz warto by się było pokusić o małe podsumowanie. Zastanawiam się komu polecić ten film. Na pewno osoba, które lubią czasem pofilozofować i starają się dociec sensu życia. To jest dla nich pozycja obowiązkowa. Osobom, które nie przepadają za ciężkimi filmami może nie przypaść do gustu. Ja jestem fanem tej produkcji, została przeze mnie obejrzana już 7 razy. Jest to jeden z najlepszych filmów jakie kiedykolwiek widziałem. Analiza wątków filozoficznych zawartych w tym filmie to już materiał na inną publikację, nad którą już pracuję. Na początku przyszłego tygodnia podzielę się z Wami moimi planami na temat specjalnego cyklu artykułów. Aby zakończyć recenzje chciałbym przytoczyć słowa Tomasza Raczka, krytyka filmowego – „Bez tego filmu nie byłoby Matriksa. Ghost In The Shell to jedna z najpiękniejszych i najinteligentniejszych wizji przyszłości, jakie stworzyło kino.”. Zapraszam i polecam z całego serca – Adrian Grzemski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz