wtorek, 2 listopada 2010

Recenzja - Braindead – opowieść o pladze zombi z uśmiechniętym odbytem w tle...

Drugim filmem, który zrecenzuję jest Braindead z 1990. Jest to nowo zelandzki horror komediowy. Dowiedziałem się o tym dopiero po obejrzeniu tegoż dzieła, więc podszedłem do tego filmu jak do normalnego horroru. I to był mój pierwszy błąd...

Przed dopisaniem filmu na listę horrorów, które miałem zobaczyć w Halloween czytałem pokrótce o czym każdy z nich opowiada. Część opisu na Filmwebie wygląda następująco:

"Szczuro-małpa" - nowy gatunek zwierzęcia, który do Nowej Zelandii zostaje przywieziony przez jednego z zoologów, gryzie w rękę matkę głównego bohatera. Pod wpływem ukąszenia zmienia się ona w zombie i zaczyna zarażać innych mieszkańców miasteczka. Powstrzymać hordy nieumarłych może jedynie jej syn oraz jego ukochana. Jeden z najlepszych horrorów zaliczanych do gatunku "gore". W wielu krajach zyskał już status kultowego.


Wytłuszczyłem słowo „część”, bo wiadomości z fragmentu niezacytowanego pominąłem za pierwszym razem, a przeczytanie ich po seansie zszokowało mnie. Ale przejdźmy już do samego filmu. Kiedy go oglądałem mijała godzina 22 i byłem już po dwóch horrorach. Koleżanka(którą serdecznie pozdrawiam ;) ) powiedziała mi, że ten film wypala komórki mózgowe. Nie przejmując się tą opinią usadowiłem się wygodnie w łóżku, zgasiłem światło i włączyłem film.

Film zaczyna się na wyspie czaszek, gdzie zoolog wywozi „szczuro-małpę”. Następnie przeskakujemy jakiś czas naprzód. Wtedy poznajemy głównych bohaterów. Paquita Maria Sanchez jest ekspedientką w sklepie spożywczym i szaleje za pewnym dostawcą, który codziennie odwiedza sklep Jej rodziców i przywozi towary. Babka Paquity przepowiada , że niedługo jej wnuczka spotka młodzieńca, któremu będzie przeznaczona. Po minucie do sklepu wchodzi wywróżony kawaler, drugi pierwszoplanowy bohater filmu. Lionel Cosgrove jest dorosłym facetem, żyjącym ze swoja matką i spełniającym każdą jej zachciankę. Paquita stara się zbliżyć do Lionela i razem idą zoo. Nie podoba się to matce młodzieńca, która śledzi zakochaną parę. Podczas pobytu w ogrodzie zoologicznym „szczuro-małpa” gryzie mamuśkę w rękę. Lionel przerywa randkę, zabrać Ją do domu. Rekonwalescencję komplikuje przyjście przewodniczącej Ligi Kobiet, w której matka Lionela jest aktywną członkinią. Podczas wspólnego obiadu kobiecie zaczynają odpadać części ciała, miota ropą z rany w budyń męża przewodniczącej. Następnego dnia stan matki się pogarsza, Lionel wzywa pielęgniarkę, ale jest już za późno, jego matka umiera. Następnie wstaje ajko zombii i zamienia pielęgniarkę w zombi. I w tym momencie ze zwykłego filmu o zombi uzyskujemy najbardziej nietuzinkowy horror jaki kiedykolwiek widziałem. Chociaż nie wiem czy „nietuzinkowy” nie jest zbyt łagodnym słowem na opisanie tego to co zobaczyłem.

Widziałem już wiele dziwnych filmów, ale ten wywrócił mój mózg na lewą stronę. Po tym seansie musiałem wyhodować nowe szare komórki, bo te były doszczętnie spalone. Czułem się jak komputer po formacie. Mogłem się włączyć, ale o bardziej złożonych funkcjach mogłem zapomnieć. Pewnie się sobie myślicie „co tam niby takiego było?”. Szaleństwo w tym filmie narasta w tempie wykładniczym. Przetrzymałem księdza, który walczy z zombi za pomocą karate, aby kilka minut później zobaczyć go, już jako zombi, uprawiającego seks z pielęgniarką-zombi. Ledwo co kojarząc spostrzegłem, że pielęgniarka rodzi, a główny bohater zabiera „dziecko” na spacer do parku. Jednak coś co doszczętnie wygładziło mi półkule to wesoły odbyt. Ten miły stwór złożony z jelit jednego z zombi biegał sobie po domu z zamiarem zabicia głównego bohatera, robiąc przy tym wesoła minę za pomocą otworu odbytowego...

To teraz przejdźmy do oceny technicznych aspektów filmu. Reżyserem tego dzieła jest Peter Jackson. Tak dobrze przeczytałeś, to był Peter Jackson. Dobrze kojarzysz go z trylogią „Władca Pierścieni”, filmem „King Kong” oraz „Dystrykt 9”. Braindead przyniósł mu wielką sławę i nie mogę się temu dziwić. Film jest genialny! Wiem, że kilka zdań wcześniej pisałem, że jest popieprzony jak pomysł robienia kremu z męskiego nasienia, ale w przeciwieństwie do tego pomysłu, dzieło Petera Jacksona jest znakomite, wyśmienite, ! Film robiący sobie jajca z opowieści o zombi, w których przez cały film bohaterowie uciekają przed armia umarlaków. Oprawa audio-wizualna stoi na wysokim poziomie jak na przełom lat 80-tych i 90-tych. Mistrzowskie wykorzystanie animacji poklatkowej, świetna praca kamery, znakomita charakteryzacja oraz idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa sprawiają, że oglądałem ten film z zapartym tchem, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.

Podsumowując, polecam ten film każdemu kto chce się odrobinę rozerwać i nie przeszkadzają mu odcięte od rzeczywistości odbyty-zombi ;)

1 komentarz:

  1. Odbyt-zombie był rewelacyjny xD Wiedziałam, że ci się spodoba. Ja przeżyłam prawdziwe katharsis mózgowe :D

    OdpowiedzUsuń