czwartek, 18 listopada 2010

Anime - Niebiańskie maszyny...

Filmy, moim zdaniem, dzielą się na dwie grupy. Pierwsza z nich obejmuje produkcje nie wymagająca zbyt dużego myślenia. Fabuła jest liniowa, nie trzeba doszukiwać się jakiś złożonych powiązań między bohaterami. Taki film do niedzielnego obiadu. Za to druga grupa to zupełne przeciwieństwo pierwszej. Film urzeka nas złożonością fabuły, drobnymi niuansami, niedopowiedzeniami. To widz ma dojść do pewnych przemyśleń oglądając produkcję. Do tej drugiej grupy należy film The Sky Crawlers.

Jest to anime stworzone przez jednego z moich ulubionych reżyserów – Mamoru Oshii, to on nakręcił w 1995 Ghost In The Shell. Film oparty jest na opowiadaniach Hiroshi Mori. Nie można dokładnie określić czasu akcji. Na pewno wydarzenia mają miejsce po II Wojnie Światowej. Ludzkość nie toczy już prawdziwych wojen. Organizowane są „ustawione” konflikty zbrojne. Do tego celu stworzono specjalną rasę ludzi zwaną Kildrenami. Ich atutem jest to, że się nie starzeją i są zawsze zdolni do walki. Potyczki organizowane są przez dwie wielkie korporacje, które czerpią z tego ogromne zyski.

Film od pierwszych minut powala na kolana. Od razu zwraca uwagę genialna jakość animacji. Przez pierwsze minuty filmu czułem się jakbym oglądał film dokumentalny. Krajobraz został tak wyrenderowany, że trudno stwierdzić czy są to nagrane materiały, czy sceny stworzone przy pomocy komputera. Avatar może pod tym względem się schować. Nikt nie pobije Japońców w tworzeniu animacji. W dodatku, reżyser The Sky Crawlers specjalnie przedłuża niektóre sceny, aby można było się przypatrzeć kunsztowi wygenerowanych scen. Chyba Mamoru Oshii wiedział, że graficy odwalili kawał dobrej roboty.

Długie sceny mają dodatkową funkcję. Dają czas na przetrawienie informacji, których dostarczają nam postaci pojawiające się na ekranie. A jest co analizować. Film obfituje w niedopowiedzenia, półsłówka. Tutaj żadnych faktów nie podaje się na tacy. Do wszystkiego trzeba samemu dojść. W filmie poruszanych jest wiele problemów natury filozoficznej – sensowności prowadzenia wojen, walki z własnym przeznaczeniem. Chociaż równie dobrze można nie zwracać na nie uwagi i cieszyć się pięknymi widokami, jak kto woli.

Jak już mówimy o pięknych widokach, nie można nie wspomnieć o polskim akcencie w filmie. Mamoru Oshii najwyraźniej trochę poczytał i odkrył, że nasz kraj bardzo ucierpiał w związku z II Wojną Światową. Na ekranie pojawia się Pałac Kultury i Nauki, nad którym przelatują myśliwce i bombowce. Kilka scen umiejscowionych jest w Krakowie. Ukazana jest restauracja, w której bohaterowie spędzają czas wolny. Padają nawet słowa w naszym ojczystym języku! Znaczy się jedna pełna kwestia, przekleństwo i coś czego nie zdołałem zrozumieć, do tego z akcentem rodem z IVONY, ale trzeba pochwalić reżysera za sam fakt umieszczenie polskiego akcentu w filmie.

The Sky Crawlers nie jest dla każdego. Film jest dosyć trudny w odbiorze. Czasem trzeba silnie wytężyć mózgownicę, żeby poskładać strzępy informacji w jakiś konkretny fakt. Na pewno spodoba się ludziom, którzy potrafią docenić dobrą animację. Film polecam szczególnie fanom Avatara. Jeżeli mam być szczery, to the Sky Crawlers lepiej nadaje się do puszczania w kinach IMAX niż film Jamesa Camerona i do tego fabularnie nie jest identyczny z Pocahontas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz