sobota, 13 listopada 2010

Artykuł - Jestem?

Dyskusje na temat aborcji nie milkną. Oglądając debaty na ten temat można odnieść wrażenie, że stoją w miejscu. Głównym problemem jest tutaj ustalenie, od którego momentu możemy mówić o istocie ludzkiej, która posiada prawo do życia jest chronione przez Konstytucję i liczne konwencje. Od kiedy możemy powiedzieć, że dany organizm jest człowiekiem i zabicie go będzie już przestępstwem? Postaram się w tym artykule rozwiać wszelkie wątpliwości.

Zastanawiałem się jak podejść do tego tematu. Doszedłem do wniosku, że najprościej jest obalać poglądy innych aż dojdzie się do teorii, której obalić się nie da. Zacznijmy, więc od samego początku. Co to w ogóle jest człowiek? Co takiego odróżnia nas od np. szympansa, którego DNA różni się od ludzkiego w zaledwie dwóch procentach. Dlatego pierwsze założenie tej dyskusji jest takie, że genom nie determinuje człowieczeństwa. Stworzyłem listę 3 cech, które pomogą uznać dany organizm za człowieka:

  1. Jest świadomy własnego istnienia, czuje się niezależny, posiada wolną wolę.
  2. Aby wyrazić samego siebie posługuje się językiem, którego znajomość nie jest determinowana genetycznie, a którego uczy się żyjąc wśród innych ludzi.
  3. Opanował myślenie abstrakcyjne, zadaje pytania o sens istnienia i poszukuje na nie odpowiedzi, wyraża swoje myśli w formie sztuki.

Pomijając ludzi chorych, te wszystkie cechy posiadają ludzie, jednak nie posiada ich żadne ze znanych zwierząt. Zwierzętami kieruje instynkt, nie posiadają własnej tożsamości, którą eksponują. Oczywiście posiadają coś na wzór charakteru, ale ich psychika nie jest aż tak złożona jak ludzka. Identycznie jest z językiem. Zwierzęta posiadają zestaw sygnałów sygnalizujących pewne zdarzenia. Człowiek wykształcił słowa, języki, aby opisywać otaczający świat, opowiadać o swoich przeżyciach, o tym co czuje. Tak samo wiadomo, że tylko człowiek zajmuje się tak niepotrzebnymi rzeczami jak rozmyślanie o Bogu, sensie życia itp.

Według Kościoła i wielu osób życie zaczyna się od momentu poczęcia. Trudno temu zaprzeczyć. Jajeczko łączy się z plemnikiem i staje się zygotą. Jednak czy zapłodniona komórka jajowa jest już człowiekiem? Co prawda zawiera materiał genetyczny specyficzny dla istoty ludzkiej, ale nie mówi, nie rozmyśla na tematy egzystencjalne, nie przetwarza informacji ze świata zewnętrznego. Tak, więc nie spełnia ona warunków człowieczeństwa.

Idźmy dalej. Zygota dalej się dzieli, komórki zaczynają się różnicować. Zatrzymajmy się na 8-9 tygodniu, kiedy to kończy się etap rozwoju zarodka, a zaczyna etap rozwoju płodu. W tym momencie zarodek wazy jakieś 1,5 grama i mierzy jakieś 3cm długości. Może się już poruszać, ale niemożliwe są odruchy, ponieważ nie wykształciły się nerwy czuciowe. Nie możemy tutaj także odnaleźć jakiś przejawów myślenia ani przetwarzać danych. Tak więc, zarodek także nie jest człowiekiem.

Następnym przystankiem jest etap płodu. No i tutaj już widać jakieś podobieństwo do człowieka. W 9 miesiącu ma wyraźnie wykształcone kończyny, organy wewnętrzne, potrafi nawet odbierać bodźce ze środowiska zewnętrznego. Słyszy kiedy się do niego mówi, zaczyna nawet ssać swój kciuk. No tak, ale trudno tu mówić o pełnowartościowej istocie ludzkiej. Nie wyraża własnych myśli, jeżeli w ogóle jakiekolwiek ma. Nikt nie pamięta nic z czasu bycia w łonie matki, więc trudno udowodnić, że jest to w pełni świadoma istota ludzka.

Zazwyczaj w dziewiątym miesiącu następuje poród. Płód opuszcza organizm matki i bierze swój pierwszy oddech. Wielu ludzi uważa, że od tego właśnie momentu mamy do czynienia z pełnoprawną istotą ludzką. No tak, ale co się takiego zmieniło? No, oddycha za pomocą płuc, ale trudno uznać to za przejaw człowieczeństwa. Nagle nie zaczyna myśleć, rozumować i nie jest świadome własnej egzystencji. Może dlatego, że w łonie matki nie miało takich możliwości ekspresji samego siebie, potrafiło kopać w brzuch i tyle. Teraz ma prawie nieograniczone możliwości ekspresji samego siebie. Na pewno będzie chciało je poznać i wykorzystać do pokazania własnego „ja”.

Hmm, niestety przeliczyliśmy się. Na razie skupia się na spaniu, jedzeniu i zabawie. Chociaż poszczególne niemowlaki różnią się między sobą charakterem itp. to tutaj przyczyną są bardziej genetyczne uwarunkowania metabolizmu. W tym momencie do pracy wkracza świat. Dziecko zaczyna interesować się tym co jest za łóżeczkiem. Ciekawość jest jedną z cech specyficznych dla człowieka, ale inne zwierzęta także interesują się tym co dzieje się wokół nich. Nadal trudno uznać niemowlę za człowieka. Nie posługuje się mową, jedyną formą komunikacji są krzyki, płacz, śmiech, sposoby komunikacji, które posiadają także inne gatunki.

Hmm, skoro niemowlę nadal nie jest człowiekiem to może kilkuletnie dziecko. Na pewno każdy z nas ma wspomnienia z czasów przedszkolnych, a jeżeli nie uczęszczał do przedszkola to z wieku do lat 7. Poruszamy się sprawnie na dwóch kończynach, potrafimy mówić, nawet pojawiają się myśli abstrakcyjne o Bogu, dobru, złu. Staliśmy się człowiekiem! No, ale chwila moment. To dopiero zalążki naszego charakteru, osobowości. Wierzymy we wszystko co nam wmówią rodzice, rówieśnicy, przedszkolanki. Jeszce nie do końca jesteśmy świadomi własnej tożsamości. Czasem myślimy, że jesteśmy jednorożcem czy pokemonem.

To może wiek młodzieńczy? Okres dojrzewania, pierwszych miłości, kształtowania się naszego prawdziwego „ja”. Zaczynają się budować nasze poglądy, gust, charakter. Wiele osób w tym wieku zna kilka języków, pisze eseje na tematy filozoficzne. Stajemy się świadomi swoich praw i obowiązków. No czyli problem z głowy. Człowiekiem stajemy się w wieku młodzieńczym. Hmm, czyli z tego wynika, że wcześniej byliśmy...

No właśnie, co z tym teraz zrobić. Pseudonaukowo doszedłem do wniosku, że pełnoprawnym człowiekiem stajemy się jako nastolatkowie, chociaż wtedy nawet nasza psychika nie jest do końca ukształtowana. Czyli takie coś jak człowieczeństwo w ogóle nie istnieje? Jednak myślę, myślę na tematy, o których inne gatunki zwierząt pewnie nigdy nie rozmyślają, jeżeli można uznać, że w ogóle myślą. Moje 3 punkty człowieczeństwa są błędne. Spełniam wszystkie, ale nie jestem ostatecznie ukształtowany. Mną także rządzą pierwotne instynkty, którym człowiek powinien się przeciwstawiać. A co kiedy nie myślę, mam zaćmienie, śpię? Przestaję być człowiekiem? Jestem wtedy kupą organicznych tkanek, sieci neuronowych? Może moja tożsamość to złudzenie, efekt uboczny wyładowań elektrycznych w moim mózgu. Narzędzie służące do poznawania świata, nie wyeliminowane przez ewolucję.

Nikt jeszcze nie stworzył definicji świadomego życia. Trudno naukowo stwierdzić czy człowiekiem można nazwać już płód, czy noworodka czy dopiero dojrzałego człowieka. Jak się to w takim razie ma do problemu aborcji? Można dojść do absurdalnego wniosku, że niemowlęta mogą być masowo zabijane, nawet same są wyposażone w „przycisk samozagłady”. U szczytu główki noworodków znajdują się nieskostniałe spojenie łączące kości czaszki. Wystarczy nacisnąć, a dziecko w najlepszym razie będzie umysłowo upośledzone. Nastolatka także można zabić, przecież nie udowodni jednoznacznie, że jest człowiekiem. Posiadanie ludzkiego DNA o niczym nie świadczy. Genom przez wielu uważany jest tylko za zbiór instrukcji, za pomocą którego funkcjonują podstawowe systemy naszego organizmu.

Skąd się biorą problemy z definicją człowieczeństwa? Uważam, że źródłem jest pycha człowieka. Ludzie sądzą, że są szczebel wyżej od wszystkich innych organizmów. Kościół katolicki uznaje jakoby tylko człowiek miał duszę i każde inne stworzenie musi być podległe człowiekowi. Ludzie stworzyli Boga na swoje podobieństwo(nie, nie pomyliłem kolejności). Oczywiście mam tutaj na myśli chrześcijańskiego boga. Człowiek od zawsze stawiał siebie w centrum. Sami urośliśmy do miana bóstwa. Teraz trudno jest nam siebie zdefiniować. Staliśmy się bardzo złożonymi istotami. Wytworzyliśmy cywilizacje, złożone wzorce zachowań. Ciężko jest nam przyjąć, że jesteśmy tylko bardziej rozgarniętymi zwierzętami. W pewnym sensie to uzasadnione. Zmieniamy środowisko tak, aby sprostało naszym potrzebom. Możemy w jednej chwili zniszczyć całe życie na Ziemi. Czujemy się panami tej planety, więc jak ubrać w słowa taką potęgę, wszystkie elementy składające się na naszą psychikę?

Skoro nowoczesna nauka nie potrafi znaleźć odpowiedzi na pytanie o początek bycia człowiekiem, to gdzie mamy jej szukać? Ludzie w pewnym momencie przestali ufać swoim instynktom i zaczęli skupiać się tylko na znajdowaniu naukowych dowodów na istnienie pewnych zjawisk. Zwróćmy się z tym pytaniem do grupy ekspertów, którzy bardzo dobrze wiedzą co to znaczy nosić w sobie przyszłego człowieka. Zadajmy to pytanie naszym matkom, kiedy one były pewne, że noszą w sobie swojego syna, córkę. Pewnie usłyszycie, że od momentu zrobienia testu ciążowego. Żadna normalna matka nie powie, że byłeś tylko płodem czy zarodkiem i mogła Ciebie w każdej chwili usunąć. No, ale test robi się zazwyczaj w pierwszym miesiącu ciąży. Z tego co wcześniej pisałem ta grudka komórek to nie człowiek. Jednak rodzice traktują zarodek, płód tak jakby to była normalna osoba. Ktoś może powiedzieć, że to nasze pierwotne instynkty każą rodzicom opiekować się dzieckiem. Jednak, gdyby nie te instynkty już dawno byśmy wyginęli. Jakby ludzie się nie zakochiwali to na pewno woleliby spełniać się zawodowo i szukać odpowiedzi na fundamentalne pytania. Dla każdego człowieka powinno być jasne, że ZARODEK JEST CZŁOWIEKIEM. Nie ma może wszystkich cech człowieka, ale powinien mieć takie same prawa jak każda inna ludzka istota. Jeżeli zwątpimy w to chociaż raz, wątpliwościom nie będzie końca, czego dowiodłem analizując po kolei stadia rozwoju człowieka.

No tak, ale co teraz z aborcją. Wyraźny zakaz dokonywania aborcji znajdował się już w Przysiędze Hipokratesa:

Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka poronnego.

I co z tym tera zrobić. Polska konstytucja dopuszcza aborcję w 3 przypadkach:

  • badania prenatalne wykazały ciężkie i nieodwracalne upośledzenia płodu lub istnienie nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (możliwe do chwili, gdy płód nie jest jeszcze zdolny do życia poza organizmem matki)
  • ciąża zagraża zdrowiu lub życiu kobiety (bez ograniczeń czasowych)
  • ciąża powstałą w wyniku przestępstwa (tylko do 12 tygodnia)

Dwa pierwsze punkty nie powinny budzić zastrzeżeń. Jeżeli dziecko po urodzeniu nie będzie miało szans na przeżycie, z powodu ciężkich wad rozwojowych, chyba bardziej humanitarne będzie usunięcie ciąży w jej wczesnym etapie. Nie co inaczej jest w przypadku kiedy ciąża zagraża życiu matki. Tworzy się problem natury etycznej, które życie jest ważniejsze. Wielkim poświęceniem jest urodzenie dziecka ze świadomością tego, że samemu odejdzie się z tego świata. Jednak w takim przypadku dziecko może mieć uraz do samego siebie, może obwiniać się o śmierć matki. Ojciec tez może mieć problem z pozbieraniem się po śmierci żony, partnerki. Największe kontrowersje może budzić trzeci przypadek. Tutaj życiu nikogo nic nie zagraża, ale takie dziecko w oczach rodziców może nie być traktowane w taki sposób, w jaki normalnie traktuje się dzieci. Jednak czy tylko dlatego trzeba je uśmiercać? Przecież może być normalną osobą, nawet geniuszem, a na pewno znajdzie się para, która wychowa je na dobrego obywatela. Jednak to czy usunąć ciążę z gwałtu powinno zależeć tylko od kobiety, która została zgwałcona.

Na pewno ten artykuł wielu osobom się nie spodoba, napiszą nieprzychylne komentarze, inni przyznają mi racje i obie grupy zaczną się kłócić. Tak naprawdę nie potrafię udowodnić tego, że zarodek jest człowiekiem. Chyba nikt tego nie potrafi. W sprawie aborcji jestem za Konstytucją. Nikt nikomu nie powinien narzucać tego co ma zrobić z płodem, ale nie można bezwzględnie zakazywać usuwania ciąży. Bez względu na definicje człowieczeństwa nigdy nie będę popierał aborcji „na życzenie”. Przypadku, kiedy to dwójka nieodpowiedzialnych ludzi rozpoczyna życie seksualne i kiedy kobieta zachodzi w ciążę to oboje chcą ją usunąć, bo to zrujnuje ich życie. Skoro chcieli bawić się w dorosłe życie, to muszą przestrzegać wszystkich reguł tej gry. Dorosłość polega na tym, że bierzemy pełną odpowiedzialność za swoje decyzje. Są różne metody zapobiegania ciąży: prezerwatywy, metoda objawowo-termiczna, tabletki. Prezerwatywy nie są drogie, po tabletki można udać się do swojego lekarza ginekologa, a do metody objawowo-termicznej powstają aplikacje komputerowe upraszczające wyliczanie dni płodnych i bezpłodnych. Jednak najważniejszy jest zdrowy rozsądek i dojrzałość kiedy decydujemy się na współżycie z drugą osobą. Aborcja nie jest niczym złym, ale nie możemy po nią sięgać kiedy tylko „wpadniemy”. Wiele osób stara się o dziecko latami i niektórym się nie udaje. Życie jest zbyt cenne, aby z byle powodu je niszczyć.

10 komentarzy:

  1. "Jestem wtedy kupą organicznych tkanek, sieci neuronowych? Może moja tożsamość to złudzenie, efekt uboczny wyładowań elektrycznych w moim mózgu."

    Może "złudzenie" to trochę za mocne słowo... ale wydaje mi się, że nie mamy żadnych podstaw, by sądzić, że jest inaczej nawet przez całe nasze życie ;)

    Podoba mi się ten wpis. Wywołał aż we mnie sprzeczne opinie: z jednej strony jestem za tym, żeby ludzie sami mogli decydować: jeśli chcą na siebie zabrać ciężar moralny i psychiczny za aborcję, to proszę bardzo; a jeśli zabrania im religia, to nie potrzebują wtedy zakazu prawnego, żeby tego nie robić. Ale z drugiej strony, podchodząc już trochę bardziej emocjonalnie, jestem całym sobą za zdaniem "skoro chcieli bawić się w dorosłe życie, to musi przestrzegać wszystkich reguł tej gry.", więc przydałoby się takich "cheaterów" jakoś odpowiednio usankcjonować ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędami językowymi, literówkami proszę się nie martwić, są własnie poprawiane ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbowałam znaleźć jakiś szczegół tego wpisu, który można by poddać dyskusji, ale niestety... Twoje poglądy są na tyle przekonujące, że nie mam czego zanegować xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ef 1,2
    Muszę Ci pogratulować! Prowadzisz bardzo ciekawe rozważania i co najważniejsze szukasz prawdy! najbardziej spodobało mi się to odniesienie do rodziców:) jeszcze nie słyszałem takiego argumentu. Strzał w 10!
    Pozwól jednak, że zwrócę uwagę jeszcze na kilka innych rzeczy.
    Oskarżasz człowieka o pychę... a sam chcesz decydować? ten człowiek ma żyć a ten musi być zabity? Poza tym sam chcesz "rozwiać wszystkie wątpliwości"? Skoro mądrzejsi od Ciebie nie mogą sobie z tym poradzić?
    Piękne i właściwe założenie na początku: "najprościej jest obalać poglądy innych aż dojdzie się do teorii, której obalić się nie da." Tylko... nie zrealizowane. Końcowe wnioski są do obalenia, a przynajmniej do dyskusji.
    Dlaczego uważasz, że myślenie o Bogu i sensie życia są to rzeczy nie potrzebne?
    Rzeczywiście, masz rację człowiek stworzył sobie Boga na swoje podobieństwo... trzeba więc poznać prawdę o relacji człowieka do Boga (KKK 355-384).
    Nie mogę się zgodzić z tym, że "aborcja nie jest niczym złym"! Morderstwo zawsze pozostanie morderstwem.
    Nie doszedłeś do odpowiedzi na pytanie: Kto jest dawcą życia?
    Dochodzisz do pewnej granicy wiedzy i rozumu i czujesz, że rozwiązanie jest za tą granicą ale... nie chcesz, albo boisz się ją przekroczyć. Bo tam gdzie kończy się rozum... zaczyna się wiara... Pamiętasz z lekcji "Fides et ratio" Jana Pawła II?
    "Wiara i rozum to dwa skrzydła na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy"
    Człowiek nie jest w stanie wszystkiego zrozumieć. Wszystko to będziemy wiedzieć po śmierci. Wtedy się okaże kto miał rację.
    Aby jednak jeszcze tutaj na ziemi rozjaśnić niektóre sprawy proponuje poczytać kilka pozycji:
    Carlo Casini "5 dowodów na istnienie człowieka"
    Josh McDowell "W poszukiwaniu pewności"
    Tomasz Terlikowski "Operacja chusta"
    Dariusz Zalewski "Rebelia w ogrodzie Eden"
    W razie trudności w dotarciu do tych pozycji wiesz jak mnie znależć
    Niech pan Bóg błogosławi!

    OdpowiedzUsuń
  5. "Nie doszedłeś do odpowiedzi na pytanie: Kto jest dawcą życia?"

    A czy na pewno taki "dawca" jest potrzebny? Czy to może po prostu człowiek, nie potrafiąc zrozumieć, skąd się wzięło życie, wymyślił sobie wszechmogący byt, który tłumaczy wszystko, czego nie potrafi sobie wytłumaczyć człowiek? W ten sam sposób kiedyś uważano, że to bożek Słońca porusza nim swoim niewidzialnym rydwanem - no bo coś przecież musiało poruszać tę wielką, świetlistą kulę nad nami...

    "Dochodzisz do pewnej granicy wiedzy i rozumu i czujesz, że rozwiązanie jest za tą granicą ale... nie chcesz, albo boisz się ją przekroczyć. Bo tam gdzie kończy się rozum... zaczyna się wiara..."

    Racja, jednak na przestrzeni wieków ta granica coraz bardziej przesuwa się na korzyść rozumu, co pozwala sądzić, że będzie się przesuwać dalej. No, chyba, że nasza cywilizacja się wcześniej skończy - co też jest całkiem możliwe, za sprawą samego człowieka ;)

    "Człowiek nie jest w stanie wszystkiego zrozumieć. Wszystko to będziemy wiedzieć po śmierci. Wtedy się okaże kto miał rację."

    W ten sam sposób możemy stwierdzić, że o tym, czy istnieje magiczny świat po drugiej stronie lustra przekonamy się, gdy się tam już dostaniemy. Albo - to mój ulubiony argument - nigdy nie wiemy, czy kosze na śmieci nie tańczą, kiedy nikt na nie nie patrzy - nie pozwala mi to jednak wysuwać tezy, że tak jest.

    Jeśli chodzi ogólnie o religię, to mamy dwie możliwości: albo wiara jest łaską, która pozwala na zrozumienie rzeczy, których nie da się inaczej pojąć; albo wręcz przeciwnie - wiara jest ogranicznikiem, który sprawia, że zamiast dążyć do poznawania świata, zadowalamy się czymś, co być może jest tylko wymysłem wyobraźni.

    Z drugiej strony, mamy jednak znany zakład Pascala - korzystniej jest wierzyć, bo jeśli po śmierci okaże się, że Bóg jednak istnieje, to korzyści z tego mają tylko wierzący, a w przypadku, kiedy nie istnieje - nikt. Tylko nasuwa się kolejne pytanie - czy wiara wynikająca z takiego wyrachowania jest pełnowartościową wiarą? Ja, kierując się w swoim życiu czymś takim, uznałbym sam siebie za hipokrytę.

    Tak, wiem - "błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli" - tylko co, jeśli powołałbym się na coś takiego przekonując kogoś do swojej własnej religii, co do której miałbym pełną świadomość, że jest wymyślona? Osoba przekonywana musiałaby mi uwierzyć, czyli zostałaby oszukana - a patrząc na dzieje człowieka jakoś wcale nie wydaje mi się niemożliwe, żeby takie oszustwo dokonywało się na szeroką skalę...

    Oczywiście, nie wysnuwam tu żadnych konkretnych zarzutów. Takie by się pewnie znalazły, ale w wyliczaniu ich bardzo łatwo się zapędzić i samemu zacząć manipulować faktami, więc się powstrzymam. Pozostawię te rozważania czysto teoretycznymi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za księdza zainteresowanie. Naprawdę jestem bardzo wdzięczny za okazane zainteresowanie. Mam nadzieję, że stanie się ksiądz stałym czytelnikiem mojego bloga ;)

    Odnosząc się do komentarza księdza. Jestem człowiekiem małej wiary. Staram się nie przekraczać granic rozumowego poznania. Musze przyznać księdzu rację, boję się ją przekroczyć, bo moje osądy mogłyby się stać zbyt abstrakcyjne.

    Myślenie o tym czy Bóg istnieje czy jest w sumie mało potrzebne, bo jeżeli już istnieje, to i tak działa w taki sposób, że nie dostrzegamy Jego aktywności. Dlatego sądzę, że zaprzątanie sobie tym głowy jest bezcelowe, bo nigdy za życia nie dojdziemy do żadnych konstruktywnych wniosków. Jednak wielu ludziom wiara daje siłę, dlatego nie jestem zwolennikiem całkowitego zanegowania istnienia Boga, zniszczenia jego kultu. Problem powstaje wtedy, kiedy wiara przyćmiewa rozum.

    Ksiądz napisał „Nie doszedłeś do odpowiedzi na pytanie: Kto jest dawcą życia?”. Jednak celem mojego artykułu było zupełnie co innego. Proszę zwrócić uwagę na moje słowa „Według Kościoła i wielu osób życie zaczyna się od momentu poczęcia. Trudno temu zaprzeczyć.”. Nie neguję cudu życia. Dla mnie to jest coś czego na razie nie możemy w 100% wytłumaczyć. Jednak Ja starałem się znaleźć granice człowieczeństwa. Moment, w którym dany organizm można nazwać człowiekiem. Jednak nie udało mi się naukowymi metodami odnaleźć tej umownej granicy.

    Ksiądz wspomniał o mojej pysze. Muszę przyznać księdzu rację. Wykazałem się ogromną pycha starając się być mądrzejszym od ramii etyków, filozofów, biologów. Jednak taka jest już chyba natura ludzka. W moim artykule krytykuje ludzi za ich pychę, jednak to dzięki niej dokonujemy tylu ciekawych odkryć i zgłębiamy tajniki świata.

    Dziękuję za podanie tylu pozycji związanych z tematem mojego artykułu. W wolnym czasie postaram się zapoznać z tymi pracami ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Wykazałem się ogromną pycha starając się być mądrzejszym od ramii etyków, filozofów, biologów."

    Kto wie, może jesteś najmądrzejszy z nich. Może jednak to ja jestem najmądrzejszy. A może jesteśmy najgłupsi na świecie... Moim zdaniem to jednak nieistotne, dopóki nie przedstawiasz swoich poglądów jako prawdę absolutną i nie narzucasz ich innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odnosząc się do cytatu, którym posłużył się dos: "błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli". Moja opinia jest taka, że wiara poniekąd ogranicza człowieka. Zaczyna się tam gdzie kończy się rozum. W momencie dojścia do punktu, w którym nie możemy już posłużyć się wiedzą empiryczną i racjonalnym myśleniem niektórzy zaczynają wierzyć w coś co albo narzucili im inni albo co sami wymyślili. Właśnie, wymyślili, ale nijak nie są w stanie udowodnić. Wiara właśnie tym jest - przekonaniem o prawdziwości czegoś bez żadnych dowodów. Ogranicza, ponieważ w momencie gdy zaczynamy wierzyć przestajemy starać się pojąc prawdziwą, racjonalną naturę danej rzeczy. Uważam, iż wiara to substytut wiedzy, dlatego kontrargumenty Waldemara do mnie nie trafiają. Autor artykułu nie szukał odpowiedzi na pytanie kto jest dawcą życia zapewne dlatego, iż na chwilę obecną udzielenie jej jest niemożliwe, a gdyby zdradził nam w co wierzy to odpowiedz na to pytanie byłaby niepełna, niepodparta dowodami. Mimo tego nie uważam, że wiara jest czymś złym. Niektórych wzbogaca i czyni lepszymi. Daje nadzieję i bywa motorem działań. Gorzej jeśli wiąże się z ograniczeniem intelektualnym i zamknięciem na inne niż własne poglądy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Abstrahując od tematu wiary, który powstał w komentarzach a wracając do głównego zamysłu artykułu.

    Trudno na dobrą sprawę ustosunkować się jednoznacznie, czy jestem za czy przeciw aborcji. Tak wiele aspektów należałoby poruszyć. Najlepszym wyjściem wydaje się być to, które w Polsce jest obecnie. Jednocześnie nie rozwiązuje ono całkowicie problemu, nawet nie połowicznie.

    Aborcja w 3 przypadkach przewidzianych przez konstytucję wydaje się być jak najbardziej sensowną.
    Sprawa staje się komplikować, kiedy postawimy się w sytuacji młodych, szalonych, głupich i niedojrzałych wpadkowiczów, którzy jednym wieczorem zmieniają całe swoje życie. Czy nie powinni mieć szansy, żeby zacząć wszystko od początku? A z drugiej strony, czemu winne jest to małe dzieciątko?
    Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dlatego rozsądnie pozostaję przy 3, konstytucyjnych przypadkach.

    Należałoby wspomnieć jeszcze o jednej kwestii. Mimo, że aborcja w wielu przypadkach jest w Polsce prawnie zakazana, to i tak zabieg ten jest wykonywany. Wystarczy znaleźć "odpowiedniego" lekarza. A jak nie w Polsce to za granicą. Minuta w google.pl i...
    http://www.womenonwaves.org/article-456-pl.html - cała lista klinik w Europie i na Świecie. Pytacie na ile wycenia się tę "usługę"? Niekiedy nawet mniej niż 500 zł, zniżki dla studentek, współpraca z tłumaczami.

    Tak więc niezależnie od panującego prawa musimy odpowiedzieć sobie sami na pytanie czy jesteśmy za dokonaniem aborcji czy przeciw. Możliwości mamy w każdym razie wiele... Oby żadne z nas nie musiało kiedyś stanąć przed takim moralnym dylematem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. "Czy nie powinni mieć szansy, żeby zacząć wszystko od początku?"

    A czy samobojca po udanym zamachu na wlasne zycie nie powinien miec szansy na poprawienie swojego bledu, rozpoczecie wszystkiego od poczatku?

    Kazdy rozsadny czlowiek jest w stanie uchronic sie przed wpadka - takie jest moje zdanie. Kazdy nierozsadny zasluguje na jakas forme odpowiedzialnosci. Niech ma nauczke. Moze, nauczony wlasnym doswiadczeniem, wyczuli na to swoje dziecko. A moze zmarnuje swoja szanse, "dzieki czemu" stanie sie bezuzytecznym czlonkiem spoleczenswa, ktory nie pozostawi po sobie niczego konstruktywnego. To wszystko jest w jego rekach.

    Sa ludzie, ktorym moim skromnym zdaniem "druga szansa" typu "zapomnijmy, nic sie nie stalo" sie nie nalezy. Ludzie, ktorzy chca dokonac aborcji po wpadce, do takich wlasnie naleza. W koncu dziecko z wpadki nie musi oznaczac dziecka niechcianego, nieszczesliwego. A ze rodzic nie rozwinie swojej kariery? Trudno, sam jest sobie winien.

    OdpowiedzUsuń